Pszczoły na plastrze miodu

Moja pasja to hodowla pszczół.

Jak sięgam pamięcią, zawsze lubiłem miód, ale pszczołami zainteresowałem się, kiedy byłem dorosły. Jako młody mąż poznawałem bliżej rodzinę żony. Któregoś wiosennego dnia pojechałem do stryja. Mieszkał on w odległej wsi. Jego gospodarstwo też znajdowało się daleko od innych zabudowań. Wtedy właśnie poznałem prawdziwego pszczelarza. On oprowadził mnie po swoich posiadłościach. To, co mnie wtedy urzekło, do dziś wspominam jako coś niespotykanego. Zobaczyłem wielki, stary sad,  większość drzew o rozłożystych koronach.  Wiele jabłoni kwitło. Czułem jak pięknie pachniały. Zielona trawa ozdobiona była żółtymi mniszkami. W niej stało dużo kolorowych uli. Słychać było głośne bzyczenie pszczół. Naprawdę mnóstwo krążyło ich w powietrzu. Za sadem rozciągały się łąki, zielone od młodej trawy i żółte od mniszków. Sad i łąki błyszczały w wiosennym słońcu. A stryj opowiadał o pszczołach z zachwytem. Właśnie wtedy, stojąc w tym urokliwym miejscu i słuchając starszego człowieka, który kochał swoją wieś i pszczoły, postanowiłem, że też założę pasiekę. Stryj, mimo że nie miał żadnego ochronnego stroju, otworzył dla mnie jeden ul. Patrzyłem z daleka. Jednak pszczoły zainteresowały się gościem i jedna użądliła mnie w czoło. Tak zostałem „ochrzczony”, by zostać przyjacielem pszczół.

Tu wzięła początek moja pasja, „zaraziłem się” nią od stryja. Potem wysłuchałem wielu opowieści o pracy pszczelarza. Zobaczyłem jak pielęgnować pszczoły. Jadłem miód „prosto z ula”. Założyłem pasiekę. W pierwszym roku były to cztery ule. Dziś jest ich więcej, choć tylko o kilka, bo mam dla nich podwórko, a nie łąkę lub sad. Mam kolegów pszczelarzy, z którymi fajnie pogadać o wspólnych zainteresowaniach. Dzięki pszczołom cała rodzina jada „swój miód”. Ja zaś robię to, co lubię i mam z tego wiele radości.

Michał Niechoda

Widok na pasiekę z ulami

Słodki jak…
Skip to content